Aneta w letnim wydaniu, część pierwsza
Do wczoraj panowały prawdziwie tropikalne temperatury, więc
pomysł przeniesienia umówionego z Anetą (znacie ją z tego posta)
hennowania do świętochłowickiego parku w pewnym momencie po prostu się pojawił
i już pozostał, bo był tak wspaniały, że trudno było by go nie zrealizować. Wypalił
zresztą świetnie, bo mimo złożonych i zajmujących nieco czasu wzorów
(przedramię w indyjskim stylu, z którego jestem naprawdę dumna plus trzy inne
wzory) było naprawdę przyjemnie. Trawa i rozłożony na niej kocyk były nad wyraz
wygodne, cień rzucany przez drzewa i trzciny przyjemny a chłodny wietrzyk
wiejący od położonego kilka kroków stawu wręcz cudowny.
Ciekawie się też zresztą dyskutowało o ludziach
twierdzących, że uśmiechanie się i patrzenie wszystkim w oczy jest czymś, na co
spokojnie może sobie pozwolić cudzoziemka w każdym miejscu Indii, nadziejach i
planach na przyszłe wyjazdy, o konwentach i o tym, co fantastycznego można
polecić do czytania osobom, które dopiero za poznawanie fantastyki się
zabierają. A przy okazji udało mi się zrobić cztery naprawdę świetne wzory
(plus jeden dodatkowy na osobniku w owym parku poznanym) i sporo ślicznych
zdjęć, których pierwszą część możecie zobaczyć w tym poście.
Jeżeli jesteście zainteresowani hennowaniem na kocyku w przyszłą sobotę możecie odpowiedzieć w ankiecie, którą wstawiłam na facebooka Śląskiego hennowania.
Komentarze
Prześlij komentarz